9 marca 2010

Finlandia dla każdego.

Cats on Fire to z pozoru taki zwyczajny zespolik czerpiący z indie popu, przypominający trochę naszych ‘miętkich chłopców’ z Muzyki Końca Lata, a trochę płaczliwe retro-indie z repertuaru The Kooks. Ciepły, mający dość skryte ambicje bycia ambitnym, chwytający za lewą komorę tudzież prawą nogę [bim-bam, tup-tup] gitarowy pop może posłużyć jednak nie tylko za wstawkę w filmie o beztroskiej młodości aktualnej pracoholiczki czy tło innych nieoczekiwanych i słodkich reminiscencyj. Muzyka serwowana przez tych chłopaków z Finlandii okazuje się być pełnowartościowym elementem diety, uzupełniającym niedobór prawdziwie oryginalnych indie-potraw, a nie jedynie biedronkowym substytutem Kooksów czy Razorlight. Może nie prezentują wyjątkowo odkrywczego stylu, ale solidnym jak stara Nokia kompozycjom i wokalowi niczego nie można zarzucić.

Znów jestem winien podziękowania Anji. Takk fyrir!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz